Ostatnio mieliśmy okazję przekonać się, że nawet najlepiej zaplanowana impreza może nie wypalić i że nieszczęścia rzeczywiście chodzą parami. Chcieliśmy zorganizować zawody w paintball i speedball wśród naszych znajomych. To miało być spotkanie w szerokim gronie osób, które dawno się nie widziały. Wszystkich łączy pasja do paintballa i głód emocji.

To miała być duża impreza, szczególnie jeśli chodzi o logistykę i organizację. Paintball na poważnieEkipa z Gdańska przyjeżdżała pociągiem, my mieliśmy odebrać ich z dworca PKP i odwieźć do hotelu. Następnie, jeszcze tego samego dnia mieliśmy grać. Po rozgrywce na wszystkich czekał obiad, a wieczorem impreza integracyjna. Plan wydawał się prosty i raczej niezbyt skomplikowany, więc nie przewidywaliśmy żadnych zakłóceń. Niestety, szybko mieliśmy się przekonać, że zawsze należy spodziewać się problemów i najlepiej planować sobie scenariusze awaryjne.

Nasi znajomi mieli pojawić się na dworcu około godziny dziesiątej. Boisko i atrakcje były już przygotowane. Oprócz samych atrakcji sportowych, mieliśmy też w planie obiad i na tę okazję zaprosiliśmy znaną firmę cateringową, która przygotowywała poczęstunek. Pogoda była doskonała, chociaż to chyba pierwsza i ostatnia rzecz, jaka się wtedy udała. Przede wszystkim mieliśmy po drodze kłopot z busem. Zatrzymywaliśmy się chyba trzy razy ze względu na dziwne dźwięki wydobywające się gdzieś z przodu pojazdu. Po kolejnym postoju doszliśmy jednak do wniosku, że gdyby coś miało się wydarzyć, to do tej pory już by się wydarzyło. Poza tym, mieliśmy już spore opóźnienie, więc nie było na co czekać.

Kiedy w końcu pojawiliśmy się na miejscu, byliśmy spóźnieni prawie 20 minut. Byliśmy pewni, że nasi znajomi dawno na nas czekają. Okazało się, że pociąg jest opóźniony i to o 120 minut! Zaczęliśmy się poważnie martwić. Paintball - Kryjówka za drzewemNie mieliśmy aż tyle zapasu czasu. Wszystko było dosyć dokładnie zaplanowane pod względem czasu – jeśli zawody przesuną się aż o dwie godziny, to będziemy musieli przełożyć też godzinę obiadu i wieczornej imprezy.

Zaczęliśmy więc działać. Przełożenie obiadu kosztowało nas sporo zachodu i jak się okazało również pieniędzy. Jeśli chodzi o imprezę, to musieliśmy  ją po prostu odwołać. Po jakiś 15 minutach dzwonienia, mieliśmy poczucie, że wszystko jakoś się ułoży i że ostatecznie, nie jest tak źle. Niestety, to złudne przekonanie. Nadjechał bowiem pociąg z naszymi znajomymi… ostatecznie spóźniony jedynie o 35 minut, a nie 120. Nie przyszło nam do głowy, żeby do nich zadzwonić i zapytać, w którym miejscu są. Może to by nas uchroniło przed błędem odwoływania imprezy i przekładania obiadu.